Przyznam szczerze, mam z Kostką problem. Może wynika on z tego, że kojarzy mi się ze szkołą i szkolnymi mszami u początków roku szkolnego. A może powodem jest moje wyobrażenie o nim, podsycone pobożnymi malowidłami, które ukazują go jako wątłego chłopczyka o nieobecnym spojrzeniu i z wypiekami odmawiającego modlitwy? Jest w nim, lub jego wizerunku coś niesłychanie irytującego, ale ta właśnie irytacja prowadzi do ciekawości i chęci przekonania się jaki był naprawdę. Należał przecież do wyższych sfer, uczył się w Wiedniu, miał wszystko. A jednak uciekł, wbrew woli rodziny, wbrew wpływowym znajomym wstąpił do zakonu. Był zakonnikiem jedynie przez 9 miesięcy, zmarł w Rzymie w wieku zaledwie 18 lat, i natychmiast otoczony został kultem. Dziś nieco wyblakła postać Stasia Kostki kojarzy się głównie z patronem młodzieży i ulizanymi włosami na portrecie, a przecież prawdziwy Kostka był facetem z charakterem, dążącym wytrwale do celu, zdecydowanym i odważnym. Chyba nie ma on szczęścia do dobrej biografii, bo wciąż poszukuję książki, które oddałaby mu sprawiedliwość, napisanej po prostu, i z pazurem, niestety sporo jest lukrowanych laurek, które tylko oddalają go od współczesnych. Szkoda. Ta konkretna książka, autorstwa S.Mrozka, jest ok, ale niestety nie porywa.